

Chęciny, jako miasto królewskie oraz siedziba sądu grodzkiego, posiadała swojego starostę grodowego. Wśród kilkunastu z nich, urzędujących od średniowiecza aż po 1795 r., znajdujemy ciekawe osobistości. W XV w. starostą chęcińskim był Jan Hińcza z Rogowa, który kilka lat wcześniej odbywał karę wieży w zamku, którym później zarządzał. W drugiej połowie XVI wieku starostą był z kolei Walenty Dembiński, kanclerz wielki koronny. W XVII wieku urząd starościński sprawowała rodzina Branickich, z której wywodził się Jan Klemens Branicki, dziad hetmana wielkiego koronnego o tym samym imieniu z wieku XVIII. Stefan Czarniecki, bohater potopu szwedzkiego, skoligacony z Branickimi przejął starostwo w latach sześćdziesiątych XVII wieku. Niedługo po nim zarząd przejął kolejny bohater wojen XVII wieku – Stefan Bidziński, późniejszy wojewoda sandomierski.
Miasto było prężnym ośrodkiem wydobycia i obróbki kamienia, szczególnie lazuru i zielenicy, czyli azurytu i malachitu oraz dekoracyjnych odmian wapieni i kalcytu żyłowego. Tworzono z nich liczne elementy dekoracyjne, w tym m.in. portale, nagrobki czy popiersia, które po dziś dzień zdobią wiele miast w całej Polsce, a nawet poza jej granicami. Wydobywany tutaj zlepieniec cechsztyński, zwany następnie Zygmuntówką, posłużył do wykonania trzonu pierwszej Kolumny Zygmunta w Warszawie. Z kolei chęciński starosta Stefan Bidziński w drugiej połowie XVII wieku przesłał w prezencie dla papieża Innocentego XI stolik, wykonany właśnie z chęcińskiego lazuru.
Chęciny w wiekach swojej świetności były miejscem zamieszkania wielu narodowości i grup etnicznych. Poza Polakami w królewskim mieście żyli m.in. Niemcy, Włosi, Żydzi czy Szkoci. Na zawsze ich wkład zapisał się w historię tego królewskiego miasta.
Ludność włoską w Chęcianach reprezentowała m.in. rodzina Fodygów, z jej najbardziej znanym przedstawicielem: Kacprem Fodygą na czele. Był on jednym z najbardziej znanych architektów i rzeźbiarzy przełomu XVI/XVII w. w Polsce. Był on prekursorem tzw. stylu chęcińskiego w sztuce, czerpiącego bogato z rozwiązań architektonicznych Lombardii i miast Wielkich Jezior północnej Italii. Fodyga przyczynił się m.in. do przebudowy kościoła parafialnego w Chęcinach, budowy w nim nowej kaplicy pw. Trójcy Świętej (jedyna na Kielecczyźnie kaplica mieszczańska na planie kwadratu; ołtarz w białym wapieniu i kieleckim marmurze), budowy kaplicy św. Leonarda w kościele franciszkanów czy projektu przebudowy samego zamku. W czasie swojego pobytu w Chęcinach został on wójtem, a także zarządcą jednego z kamieniołomów. Dorobił się znacznego majątku, który następnie odziedziczył po nim jego bratanek Sebastian.
Mniejszość niemiecka zamieszkiwała Chęciny przynajmniej od XVI wieku. Świadczy o tym dawna nazwa jednej z ulic - Niemieckiej, obecnie noszącej nazwę ul. Małogoskiej. Domniemaną potomkinią Niemców może być Anna z Niemczów, żona Walentego Wrześni, o której istnieniu dowiadujemy się z portalu w zabytkowej kamienicy, mieszczącej się przy wyżej wspomnianej ulicy. Mniejszość niemiecka przybyła najprawdopodobniej do Chęcin w wyniku rozwoju górnictwa i hutnictwa w tych okolicach lub jeszcze wcześniej, w momencie lokacji miasta.
Ciekawym miejscem, świadczącym o wielokulturowości Chęcin jest kamienica „Niemczówka”, która sięga przynajmniej wieku XVI. Jednymi z właścicieli tejże kamienicy było małżeństwo Walentego z Wrześniów i Anny z Niemczów, o których mowa wyżej. Budynek „Niemczówki” jest interesujący, ponieważ posiada wygląd typowy dla kamienicy renesansowej, ale nie brak mu elementów, świadczących o późniejszych mieszkańcach pochodzenia żydowskiego. W portalach kamiennych znajdujemy bowiem otwory, przeznaczone na mezuzę, zaś w piwnicach na jednej ze ścian wnękę, która służyć mogła do przetrzymywania Tory. Obecnie w murach „Niemczówki” odbywają się różnego rodzaju uroczystości i imprezy, jego wnętrza wykorzystywano również do nakręcenia jednego z odcinków „Ojca Mateusza”. Budynek gościł wiele znakomitości, takich jak Artur Żmijewski, Piotr Polk, Magdalena Zawadzka, Tadeusz Chudecki czy reżyser Jerzy Hoffmann.
Chęciny doświadczyły także wpływu reformacji. Kościół parafialny pw. św. Bartłomieja został przejęty przez protestantów w okresie od 1570 do 1597, zaś kościół i klasztor franciszkanów arianie zajmowali w latach 1581-1596. Z czasem, pod wpływem nurtów kontrreformacyjnych i działalności tutejszych starostów, obie świątynie powróciły do swoich pierwotnych funkcji.
Interesujące są losy zespołu klasztornego oo. Franciszkanów. W XVI wieku zabudowania zakonnikom na krótko odebrali arianie, zaś w wieku XIX, na rozkaz cara Aleksandra I, klasztor skasowano i przekształcono na więzienie. W kolejnych latach pełnił tez funkcję szkoły, hotelu i restauracji. W księdze wpisów gości lokalu znajduje się autograf m.in. gen. Wojciech Jaruzelskiego! Dopiero w 1991 r. franciszkanie powrócili w mury swojego XIV-wiecznego klasztoru. Obecnie Zgromadzenie prowadzi także działalność społeczną, ponieważ od 2004 r. funkcjonuje w zakonnych murach Stowarzyszenie „San Damiano”, pomagający osobom uzależnionym.
Do kościoła parafialnego prowadzą kamienne schody od strony ul. Radkowskiej. Mniej więcej w ich połowie stoi kapliczka, która przypomina o wydarzeniu rzadko w Polsce upamiętnianym. Pomnik została bowiem wybudowany przez księdza Teofila Czerwińskiego dla uczczenia, wprowadzonego w 313 r. przez Konstantyna Wielkiego, edyktu mediolańskiego (łac. Edictum Mediolanense).
Ciekawą postacią, związaną z miejscowością Wolica, był Joachim Hempel. Pochodził on z rodziny o tradycjach akademickich (dziadek ze strony matki był profesorem na Uniwersytecie Warszawskim, założycielem Ogrodu Botanicznego w Warszawie), zaś sam związał swoją przyszłość z górnictwem i hutnictwem. Był on podobno spolszczonym Niemcem z Górnego Śląska. W 1897 r. został właścicielem zakładów wapienniczych i kamieniołomów w Kielcach, po kilku latach odkupił także dworek i zakłady wapiennicze w Wolicy. Wieloletni senator II RP, związany głównie z endecją. W czasie drugiej wojny światowej znany był z pomocy, jakiej udzielał miejscowej ludności. Zginął prawdopodobnie w czasie Powstania Warszawskiego. Jego zabytkowa willa na ul. Senatorskiej, w wyniku niekorzystnych zmian własnościowych, obecnie znajduje się w stanie ruiny.
Okres II Wojny Światowej w tragiczny sposób odbił się na mieszkańcach Ziemi Chęcińskiej. 2 czerwca 1944 r. dokonano w Chęcinach pacyfikacji, w czasie której śmierć poniosło 42 mieszkańców miasta. Nieco wcześniej, 26 maja 1944 r. Niemcy przeprowadzili akcję w Wolicy, zakończoną wywózką 38 osób, z których większość została zamordowana w Kielcach lub przewieziona do obozów koncentracyjnych. Niewielu z nich udało się przeżyć wojnę. Nieszczęścia dopełnił pożar w jednym z zakładów pracy przymusowej w Brzegach, w którym zginęło kilku kolejnych mieszkańców Wolicy. Łącznie z tejże wsi w czasie okupacji życie straciło ok. 50 osób.
W pobliżu Zamku Królewskiego w Chęcinach w 1968 r. wybudowano makietę twierdzy w Kamieńcu Podolskim. Posłużyła ona do nakręcenia scen do filmu „Pan Wołodyjowski” w reżyserii Jerzego Hoffmanna oraz serialu "Przygody Pana Michała" w adaptacji Pawła Komorowskiego. Ciekawostką jest, że statystami w tymże filmie byli także okoliczni mieszkańcy. Pomagali oni również w zakwaterowaniu ekipy filmowej, a także w wyposażeniu (dostarczali np. siana, wykorzystywanego przez filmowców podczas scen ataku na zamek). Widzowie mogą w jednej ze scen „Pana Wołodyjowskiego” dostrzec błąd, który polega na tym, że w oddali widać przejeżdżający drogą samochód (który w XVII wieku był raczej rzadkością :). Szczególną popularnością wśród filmowców cieszy się także skansen w Tokarni, który niejednokrotnie wykorzystywany był, jako miejsce plenerowe dla filmów. Kręcono tutaj m.in. „Wiedźmina” Marka Brodzkiego, „Śluby Panieńskie” Filipa Bajona czy „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego.
Tragicznie w skutkach zakończył się VIII Rajd Adriatycki, który odbywał się w okolicach zamku w Chęcinach w dniu 22 lipca 1959 r. Na tzw. „serpentynach”, prowadzących od trasy E-77 do Chęcin, dwaj kierowcy – Michał Nahorski i Jan Langer, wypadli z trasy, tracąc przy tym życie. Po dziś dzień w miejscu tragedii stoi pomnik z piaskowca, upamiętniający tamto wydarzenie.
Jedna z legend podaje, jakoby królowa Bona Sforza, podczas swojego wyjazdu do Włoch, przechowywać miała swoje wywiezione z Wawelu skarby właśnie w chęcińskim zamku. Kiedy królowa opuściła twierdzę, udając się do rodzinnego Bari (według legendy miała swoje skarby zapakować na 24 wozy), przeprawić się musiała przez rzekę Nidę na wysokości dzisiejszej wsi Mosty. Swoją nazwę miejscowość bierze według legendy właśnie od wydarzenia, które miało tam miejsce. Bona wyprawiła bowiem wozy ze skarbami przez specjalnie dla niej zbudowany most na Nidzie, który pod ciężarem precjozów miał się załamać, a część bogactw przepaść miała na dobre w nurcie rzeki. Od tej pory duch Bony nawiedza Zamek nocami w ich poszukiwaniu.
Zanim królowa Bona wyruszyła z Chęcin w feralną podróż, gromadziła skrzętnie swoje bogactwa. Była przy tym nieubłagalna i w przypadku jednego ze szlachciców nie mających gotówki zażądała rodowych klejnotów. Ten zmuszony był oddać najcenniejszy z naszyjników, jakie posiadał, wysadzany drogocennymi kamieniami. Przed przekazaniem go królowej przeklął go jednak. Klątwa szybko się ziściła - kamienie w klejnocie poczęły bowiem tracić swój blask. Wezwani przez Bonę uczeni i alchemicy nie potrafili zaradzić problemowi. Dopiero jakiś czarnoksiężnik, zaznajomiony z wiedzą tajemną znalazł rozwiązanie. Kazał sprowadzić dziewicę, którą zamknięto w zamkowych locha i odprawiano nad nią czary. Wówczas z drogocennych kamieni wypełzły przerażające węże i rzuciły się na niewiastę, wysysając z niej całą krew. Ofiara ta zdjęła urok z naszyjnika – jednak za jaką cenę?